Dariusz Beszczyński

Wybierz rok: 2017 2016 2015 2014 2006
Wyniki w roku 2006

Rowerem przez Polskę

Rowerem przez Polskę

 

Z młodych lat pozostały mi tylko wspomnienia i marzenia. Musiałem je zweryfikować, bo w pełni zdaję sobie sprawę ze swoich ograniczeń. Nie chcę od życia niczego niemożliwego. Pozostał mi przecież prawostronny niedowład, który uniemożliwia mi podjęcie pracy i normalne funkcjonowanie. Intensywna rehabilitacja umożliwiła mi samodzielne chodzenie, ale dla mnie było to zbyt mało...
Postanowiłem rozpocząć indywidualne treningi, aby cały czas podnosić moją sprawność i samodzielność. Powróciłem do kolarstwa. Tygodniowo pokonuję całkiem pokaźne trasy liczące setki kilometrów. W roku 2006 zaplanowałem sobie rowerową trasę przejazdu przez Polskę (Zakopane - Gdańsk) , którą pokonałem w ciągu tygodnia.
Przejazd Darka na rowerze od Zakopanego do Gdańska przez Warszawę w dniach 31.VII–8.VIII.2006

30.VII 

Grzegorz czyli wiceprezes Fundacji który przywiózł mnie do Zakopanego i został ze mną w schronisku „Szarotka” .  Byliśmy wczesnym rankiem, więc poszliśmy do centrum zwiedzać jak również zaspokoić nasze żołądki. 

31.VII  -  o godz. 8 zacząłem I etap -  Zakopane – Kraków   106 km.

Tego dnia pogoda była zmienna, zlał mnie deszcz lecz na zjazdach momentalnie wyschnąłem, Zakopianka nie była jeszcze skończona, więc była zatłoczona a kierowcy dali się we znaki, żal im było że jadę przed siebie bez zatrzymywania, a samochody stoją. (samochód osobowy usiłował wjechać mi na plecy, zawodowy kierowca autobusu wycieczkowego blokował mnie nie pozwalając mi go wyprzedzić) rower jeżdżący po ulicach w kraju równy jest  sportowi ekstremalnemu. Gdy przyjechałem do tablicy z napisem Kraków zapakowałem się do auta Grzegorza i błądziliśmy w poszukiwaniu schroniska. Gdy wreszcie znaleźliśmy nocleg dla mnie, czekała już tam koleżanka Agnieszka u której kiedyś już byłem również na rowerze. Dostałem cztero osobowy pokój  w którym byłem sam z rowerem. Grześ pomógł mi wnieść rower i przyjechała Gazeta Wyborcza, zrobili kilka zdjęć i przeprowadzili wywiad. Pożegnałem się z wiceprezesem i zostałem sam na trasie. Przez Agnieszkę zostałem zaproszony na kolacje, po której wróciłem do schroniska się wyspać.   

1.VIII -  II etap - Kraków - Koniecpol - 101 km

II etap zacząłem w deszczu, samochód który opuszczał schronisko, podprowadził mnie kawałek w Krakowie, jeszcze w mieście zatrzymałem się i zapytałem pana który wytłumaczył  wyjazd na Koniecpol jak również wręcz wcisnął mi mapę Krakowa (abym się nie zgubił).  Jechałem z przestankiem na trasie, przed Koniecpolem ponownie zaczęło padać było pusto jeżeli chodzi o mieszkańców (nikogutko) poczułem się jak w innym świecie (co ja teraz zrobię  ?), po chwili patrzę przed siebie (fatamorgana ?), a tu pomyka pan (istota ludzka) na rowerze. Są tu ludzie (pomyślałem) a nawet mówią (o czym się przekonałem), podprowadził mnie i wytłumaczył którędy mam wejść do zamku (gdzie miałem nocleg). Dostałem pokój dwu osobowy (dla mnie jak również rowerki)

2-3.VIII.- III etap - Koniecpol - Łódź - 147 km

Gdy ruszyłem rano z Koniecpola zaczęły się telefony od TVN24, Radia Łódź, Prezes Bąk i Wiceprezes Sliwiński. Lecz gdy odbierałem telefony rozmawialiśmy w czasie mej jazdy, umożliwiał to zestaw głośno mówiący. Czułem się jak bym odszedł peletonowi na wyścigu Tour de France. W Piotrkowie Trybunalskim czekałem na TVN24 jak również na prezesa pół godz. i nikt nie dojechał. Dostałem tel. od prezesa iż spóźni się na umówione miejsce jak również telefonowało TVN24 z pytaniem gdzie jestem. Więc (co ja tutaj robię ?, co ty tutaj robisz ?) pojechałem dalej w kierunku Łodzi. Droga do kolejnego miasta prowadziła przez autostradę, więc kilka km. pojechałem drogą szybkiego ruchu. Gdy zjechałem z niej po dwóch km jazdy czekała telewizja TVN24, zatrzymałem się , gdzie oni zrobili wywiad jak również kręcili mnie przez kilka km. Krótko przed Łodzią zobaczył mnie prezes, jechaliśmy po przeciwnych nitkach, ja w kierunku Łodzi zaś Bąk w odwrotnym. Kidy On zawrócił wjechaliśmy do Łodzi razem po czym stanęliśmy na stacji paliw gdzie czekaliśmy na policje która miała nas podprowadzić na Plac w centrum gdzie czekały telewizje i radia. Byliśmy na umówionym Placu po czasie, lecz „masmedia” czekały na mnie. W Łodzi zostałem dwa dni odwiedzałem i zwiedzałem, był odpoczynek jeżeli chodzi o rower.  3.VII. rano do schroniska przyjechał policjant z którym byliśmy umówieni, miał mnie wyprowadzić z Łodzi. Tego dnia od rana padało, gdy ruszyliśmy gdzieś po 100 m. przejechałem po szynie tramwajowej na której straciłem równowagę  przewracając się Automatycznie (bez potrzeby) pomógł mi policjant i prezes. Dobrze upadłem, mogłem kontynuować dalszą  jazdę. 

4.VIII.2006 - IV etap - Łódź - Warszawa - 133 km

Jazda  w tym właśnie etapie była straszna zostałem nie prawidłowo skierowany na trasie, po czym musiałem się cofać, zaś w Skierniewicach złapałem tylnią gumę. W sklepie rowerowym zastałem rewelacyjnie przyjęty, gdy właścicielka sklepu dowiedziała się (co ty tutaj robisz ?co ja tutaj robię?): sprezentowała mi słoik soku domowej roboty jak również klocki hamulcowe moje hamulce już mnie zawodziły Wymieniono mi również dętkę która uległa pęknięciu. Słuchali bacznie mej opowieści z trwającego właśnie samotnego rajdu rowerowego. Ruszyliśmy po doprowadzeniu roweru do jazdy.  Przed Warszawą prezes umówił mnie z gazetą na stacji benzynowej (nagadałem się i pojechaliśmy dalej),gdzie przed tablicą Warszawa czekały na mnie kolejne "masmedia". Była również telewizja TVP 1 na którą my troszkę czekaliśmy, lecz z tego właśnie powodu słyszała o mnie cała polska. Od tablicy do centrum przewiózł mnie samochód, jazda przez Warszawę na rowerze jest nieciekawa. Dojechaliśmy na stare miasto, gdzie byłem zameldowany w schronisku. Tam gdzie czekał  mnie nocleg odwiedziły mnie jeszcze dwie gazety, i wywiady zapisywali  na MD. Rano poszliśmy z prezesem na stare miasto (jest to na fotkach), gdy wróciliśmy była już karetka Rka z Ratownikami Medycznymi którzy mieli za zadanie asekurować mnie przez dwa etapy do rodzinnego miasta.  Z Warszawy również wywiozła mnie karetka (z tego względu jeszcze żyje)     

5.VIII.2006 - V etap - Warszawa - Sierpc - 124 km

Asekuracja była bez rewelacji (karetka jechała daleko z przodu) i na to wszystko zaczęło padać.    W trasie założyłem ortalion wjechaliśmy na boczną drogę gdzie podążaliśmy przez wioski, na szczęście  był asfalt. Gdy dojechaliśmy do zajazdu zjedliśmy obiad a karetka z Ratownikami Medycznymi pojechała do bazy aby rano powrócić asekurować mnie do Torunia

6.VIII.2006 - VI etap - Sierpc - Toruń - 90 km

Już  w nocy obudziły mnie opady deszczu (i tyle spałem) wczoraj dałem właścicielce zajazdu, spodenki aby gdzieś je wysuszyła ponieważ zmokłem. A tu kobieta przed wyjazdem oddaje mi jeszcze gorszy gnój. Jednak po mojej wypowiedzi co o tym myślę, szybciutko wysuszyła spodenki żelazkiem.  Fajnie było ponieważ od startu do Torunia non stop padał deszcz, lecz tego dnia pięknie asekurowała mnie karetka. Już w Lubiczu (15 km. od Torunia) oczekiwała mnie telewizja (TVP 3 Bydgoszcz) lecz na rozmowę przyjechali do Torunia na Rynek Staromiejski gdzie czekało na mnie kilka osób, wjechałem tam uradowany (były kwiaty bombonierka) ale (padało) Karetka która mnie asekurowała a właściwie Ratownicy Medyczni uparli się że mnie zawiozą do domu. Przywitałem się z rodzicami i zacząłem wypoczywać w domu.

7.VIII.2006 - VII etap - Toruń - Mała Karczma - 103 km

Rano zadzwonił do mnie Grzegorz który miał chęć odprowadzić mnie na rowerze do rogatek Torunia. Więc pojechaliśmy razem w kierunku Łysomic, dalej pognałem już sam. W trasie poznawali mnie ludzie którzy widzieli mnie w telewizji, zaś jeden z panów jadący samochodem, zatrzymał się po czym kiwa do mnie (sądziłem że będzie pytał o drogę) zapraszając mnie na obiad na jedną ze stacji paliw. Rozmawialiśmy i znaleźliśmy wspólnego znajomego, (obiad był mi potrzebny) lecz ja skonsumował bym coś gdy już dojadę do końca etapu. Była to piękna droga z miłymi chwilami.Lecz nie zabrakło tu deszczu i pomyłki w zajazdach lecz zobaczyłem chociaż jak co niektórzy wypoczywają w drodze.  

8.VIII.2006 - VIII etap - Mała Karczma - Gdańsk - 75 km

Był to ostatni jak również najkrótszy etap. Lecz wzniesienia, wiatr od morza i zmęczenie zrobiły swoje. W miejscowości Pszczółki byłem przywitany przez mieszkańców owej miejscowości których poznałem na wyjeździe nad wodę „Jeziorak” (W jaki sposób się tam dostałem ? na rowerze 120 km). Była w Pszczółkach jeszcze telewizja Gdańsk jak również radio. Pojechaliśmy z telewizją gdańską w stronę końca mego ostatniego etapu gdy wjechaliśmy do gdańska jakieś gazety chciały pogadać, wszedłem do jednej z nich (sam się wprosiłem na kawę)  Kiedy bajerowałem kobietkę z gazety czekała już na mnie policja, która miała za zadanie  asekurować mnie do schroniska. Gdy jechałem z nimi zasuwali sporym tempem. Gdy dojechaliśmy na miejsce zrobiono nam super fotkę.

VIII etapów - 879 km

9.VIII.2006 – jazda już samochodem z Fundacji do Torunia