Mistrzostwa Polski w Kolarstwie Szosowym Niepełnosprawnych EDF TOUR 2017
Deszcz przez cały etap drugi
Witam po 3 tygodniach przerwy , wczoraj byłem w siłowni Bella na 2 h rowerem stacjonarnym , druga godz. prowadzona przez kolesia, który nadaje super bity, które dadzą się odczuć.
Trzeba chcieć (a) móc to chcieć
Dariusz Beszczyński urodził się w Toruniu. Obecnie mieszka w Łodzi.. Kolarstwu poświęcił całe swoje dotychczasowe życie. W 1991 r. uległ groźnemu wypadkowi samochodowemu. Szanse przeżycia były niewielkie. Jednak jego ogromna siła woli, determinacja i pasja zdziałały cuda. Dziś jest kolarzem wyczynowym, a na jego koncie znajdują się spektakularne osiągnięcia. Ma marzenia i śmiało je realizuje. Właśnie takich ludzi powinno się sponsorować i mam nadzieję, że ten wywiad zainteresuje firmę lub osobę, która może zidentyfikować się z historią życia bohatera wywiadu. W Polsce z roku na rok wzrasta zainteresowanie turystyczną i sportową jazdą na rowerze. Powstają ścieżki rowerowe, a w sklepach można bez trudu wybrać dla siebie odpowiedni rower oraz dokupić do niego całą masę osprzętu, gadgetów i odpowiedni strój. To zachęca ludzi do uprawiania tej dyscypliny sportu, w tym również, jako rekreacji dla wszystkich członków rodziny. Pańska droga do uprawiania tego sportu była bardzo specyficzna. Od czego wszystko się zaczęło?
Kiedy wrócę myślami do czasów szkolnych, przypomina mi się kolarstwo wyczynowe, które właśnie wtedy zacząłem trenować w klubie. Poznałem ten sport doskonale z każdej strony. Wyścigi etapowe nauczyły mnie, jak się ustawiać w peletonie np. na finiszu. Byłem szybki. W tym czasie odbywały się również zgrupowania na torze kolarskim, w Warszawie znajdował się najbardziej stromy tor w kraju. Kiedy przyjechaliśmy tam po raz pierwszy, to na rowerze szosowym po kryjomu „śmigałem po torze” (rower szosowy różni się kolosalnie od torowego). Mój ojciec nadal posiada wycinki z gazet jak i dyplomy, które wówczas otrzymałem. Po 5-ciu latach dałem sobie jednak spokój z kolarstwem. Trener wymagał zbyt wiele i tym samym zostałem „zajechany”, na rower nie mogłem wręcz patrzeć. Nie przypuszczałem, że powrócę jeszcze do kolarstwa. Szczególnie w ówczesnym stanie zdrowia. Po wypadku moją rozrywką było obserwowanie przez okno chodzących ludzi, ponieważ lekarz powiedział mi, że nie jest pewien, czy będę jeszcze samodzielnie chodził. Zaznaczył, że wiele zależy od mojego podejścia do rehabilitacji i leczenia. Tymczasem okazało się, że dzięki uporowi i determinacji osiągnąłem na tyle spektakularne efekty, że przejechałem sam Polskę od Zakopanego do Gdańska, a obecnie ścigam się wyczynowo.
To rzeczywiście zadziwiające. Po wypadku przecież wszystko się zmieniło. Co się wydarzyło? Czy sądził Pan, że poradzi sobie w tej sytuacji, co Pan wtedy myślał?
Jechałem autem i uszkodziła się piasta w kole, w skutek czego uderzyłem w drzewo. Dosłownie „zbiłem wtedy lewą stronę mózgu”, po czym prawa strona ciała została sparaliżowana, a ja straciłem również mowę. W szpitalu – nie byli nawet pewni czy będę żył. Po dwóch tygodniach zdecydowano się zawieść mnie na badania tomografem. Pół roku przeżyłem bez świadomości tego, co się ze mną działo. W tym czasie przeżyłem również śmierć kliniczną. Postanowiłem walczyć o siebie. Zacząłem życie po raz drugi. Uczyłem się podstawowych funkcji: czytać, pisać, mówić, chodzić. „Miałem wielkiego doła”, a życie zdawało się nie mieć dalej sensu.
Kiedy, widzi się Pana sprawność w trakcie jazdy na rowerze trudno uwierzyć, że poradził Pan sobie z rehabilitacją po wypadku. To było przecież dla Pana prawdziwe wyzwanie. Co trzeba było zrobić, aby wrócić do formy?
Trwało to bardzo długo, trzeba było przestawić się na inne tory życia. W moim przypadku psychiczne nastawienie odgrywa do dzisiaj dużą rolę. Ćwiczenia rehabilitacyjne również były bardzo ważne, tata zrobił mi w pokoju coś podobnego do UGUL z podwieszkami. Między innymi dzięki temu nauczyłem się ponownie chodzić.
Pana osiągnięcia, jako niepełnosprawnego sportowca są dość spektakularne. Proszę powiedzieć, jakie były dotąd Pana największe sukcesy sportowe?
Mój start w tym roku VI MISTRZOSTWA POLSKI w kolarstwie szosowym niepełnosprawnych EDF TOUR 2014 –
5 września (piątek) I miejsce - Indywidualna Jazda na Czas (Mistrz Polski)
6 września (sobota) I miejsce - Kryterium Uliczny
7 września (niedziela) I miejsce - Wyścig ze Startu Wspólnego (Mistrz Polski)
I miejsce Puchar Polski - Jelenia Góra – Podgórzyn
II Karkonowski Wyścig Integracyjny Jelenia Góra – Podgórzyn
Czy ma Pan sponsorów, którzy wspierają Pana trudną i nietypową drogę sportową?
Nie udało mi się przekonać żadnej instytucji, aby została moim sponsorem !
Trzeba niesłychanej siły charakteru i determinacji, by pokonać takie trudności, jakie stanęły Panu na drodze. Kto Pana w tym wspierał? Czy były momenty zwątpienia i załamania. Jak je Pan pokonywał?
Tylko rodzice przy mnie zostali, wszyscy inni poszli w swoją stronę. Kiedy ogarniały mnie momenty zwątpienia i załamania wychodziłem z domu i maszerowałem godzinami. Chodzenie było dla mnie trudne, wyglądało to nieciekawie, wstydziłem się i krępowałem ludzi.
Jazda na rowerze, zwłaszcza wyczynowa, wymaga doskonałej koordynacji ruchów, sprawności i wytrzymałości. Pan dodatkowo musi pokonywać swoje słabości, będące konsekwencją wypadku. Czy są jakieś usprawnienie sprzętowe, które mogą Panu w tym pomóc? Na jakim rowerze i jak wyposażonym Pan jeździ?
Mój rower to szosowy sprzęt z wymienioną kierownicą tzw. „baran” na prostą,
w którym jest jeden chwyt, a nie jak w typie kolarskim typu „baran” trzy chwyty. Ma również linki hamulcowe sprzężone w jedną dźwignię oraz przerzutki przód i tył obsługiwane przez lewą rękę.
Domyślam się, że technika Pana jazdy też jest dość specyficzna. Musi Pan pokonać pewne ograniczenia. Na czym to polega?
Profesjonalni kolarze „wpinają stopy w pedały”, ponieważ wtedy pracują dwie nogi (jedna pcha, druga ciągnie). W moim przypadku stopa nie ześlizguje się z pedału. Poza tym mój uraz nie pozwala mi stawać na pedałach. Kiedy etap kończymy finiszem, dając z siebie wszystko, pośladki znajdują się nad siedzeniem. Między innymi używa się również tej pozycji przy podjeździe pod górę lub przy „skoku z grupy”.
Na jakich dystansach Pan jeździ najchętniej i w jakim terenie?
Zależy to od wielu czynników: ściganie wieloetapowe czy 1 etap lub jazda turystyczna. Pewnego dnia turystycznie na rowerze z sakwami indywidualnie przejechałem dystans ponad 200 km. Nie miałem takiego zamiaru, w pewnym miejscu pomyliłem zwyczajnie zakręty na rondzie.
Tegoroczny sezon rowerowy powoli zbliża się ku jesieni. Proszę opowiedzieć, jakie były Pana tegoroczne sukcesy i co jeszcze w tym roku czeka Pana w sporcie?
Moje generalne sukcesy to przedstawiony wyżej 3 etapowe Mistrzostwa Polski, które odbyły się 5-7 września 2014 (wygrałem Jazdę na czas, Kryterium uliczne i Wyścig ze Startu Wspólnego (potrójny Mistrz Polski).
Pozostało w tym roku jeszcze Kryterium Asów w Lubiczu woj. toruńskie, które odbędzie się w połowie października. Jeszcze nie wiem, czym tam dojadę? Nadal nie mam sponsora ☹
Jakie ma Pan plany na przyszły rok? A może to jakaś daleka wyprawa?
Wyprawa, o której już marzę od dawna, to objechanie kuli ziemskiej wokół Zejdźmy jednak na ziemię. Niestety nie potrafię przekonać prawdziwych sponsorów tu w Polsce. Na pewno z rowerem się nie rozstanę, pożyjemy zobaczymy? Zagranicą jest więcej startów dla niepełnosprawnych, lecz nawet, aby wyjechać potrzebny jest sponsoring.
Kończąc chciałabym zapytać - „Co pragnąłby Pan przekazać ze swoich doświadczeń niepełnosprawnym sportowcom, którzy boją się wsiąść ponownie na rower? Jakie jest Pana najważniejsze dla nich przesłanie?”
Krótko: Trzeba chcieć (a) móc to chcieć
Rozmawiała Joanna Wędrychowicz
Tegoroczna impreza Evolution Ride 2017 zgromadziła ponad 200 osób jadących na ponad 160 rowerach. Uśmiechy uczestników towarzyszyły nam od samego rana do godzin wczesnoporannych, kiedy to zakończyło się afterparty :D Moc, energia, litry wylanego potu oraz tysiące spalonych kalorii - to wszystko wydarzyło się w ostatnią sobotę października!